poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział 5

The morning after, poranek po
The morning after, poranek po. Wszyscy muszą to przeżyć przynajmniej raz w życiu. Chyba, że jesteś taka jak jedna z tej trójki, to wtedy o wiele więcej razy. Rzecz w tym, że pomimo wysiłku, który wkładamy w nasz wygląd przed wyjściem i w trakcie i tak to się kończy tak jak się kończy - mnóstwem złych wspomnień. Ale czy można ten poranek zaliczyć do jednego ze złych czy raczej dobrych? Sami to musicie ocenić. Bo moja Różyczka na pewno musi się szybko przekonać.
~.~
Oficjalnie nie żyje. Przynajmniej tak sądzę. Bo chyba ból głowy, mięśni, włosów... to mogłoby się czuć w piekle, co nie? Nie sądzę, żebym trafiła do nieba z czymś takim. No i ze swoim zachowaniem na ziemi.
- Wstawaj księżniczko. - przetarłam oczy i je otworzyłam, by tylko po chwili znów je zamknąć. Gdy je ponownie uchyliłam byłam już mądrzejsza i przysłoniłam je ręką przed słońcem. Nad sobą zobaczyłam dość wysoką figurę, która górowała nade mną, co mogłoby się wydawać, chyba kilka metrów. Jednak po chwili udało mi się przyzwyczaić do dziennego światła i się podniosłam, rozglądając się dookoła. Byłam w niewielkim pokoju, w którym mieściło się tylko łóżko, komoda oraz lustro. Całość została urządzona w beżowym kolorze, oprócz pościeli pod którą leżałam. Miała ona wiele przeróżnych wzorów, których nie udałoby mi się ogarnąć za pierwszym spojrzeniem. Spojrzałam znów na chłopaka, który ją obudził.
- Uprawialiśmy seks? - Wyraz twarzy chłopaka nie wyrażał zdumienia bezpośrednością pytania, bardziej wyglądał na rozbawionego niż urażonego. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że skądś go kojarzę.
- W istocie to można tam powiedzieć, lecz niestety nie wczoraj. Chociaż nie wiem czy chciałbym się z tobą pieprzyć w takim stanie w jakim byłaś wczoraj, chociaż tobie to nie przeszkadzało.
- A tak! Harry! Jak mogłam zapomnieć o takim hojnym kliencie. - uśmiechnął się zawiadacko, ale puścił to mimo uszu.
- Chodź na śniadanie - Po tych słowach wyszedł od razu z pokoju. Rozglądnęłam się jeszcze po pokoju, żeby zrozumieć co ja tu do cholery jasnej robię?! - Idziesz?
- No już idę idę! - Wyszłam z łóżka i zauważyłam, że mam na sobie za dużą o kilka rozmiarów koszulkę Marvel Comics. No widzę, że ktoś ma dobry gust... Była trochę sprana, ale nadal dało się rozpoznać poszczególnych bohaterów. - Widzę, że mnie przebrałeś.
- Wcale nie musiałem się szczególnie starać, sama się rozebrałaś dosłownie do naga, a ja tylko chciałem cię jakoś zakryć, jestem kobieciarzem, ale także dżentelmenem. - zaintrygował mnie. Zawsze sądziłam, że osoby takie jak on nie będą...szlacheckie. Ale skąd ja miałabym się znać na facetach? Nigdy nie miałam, albo szansy, albo chęci ich poznawania. - Ale nie mogłem narzekać, kiedy zaczęłaś dla mnie tańczyć.
- Coś sądzę, że nie dałam popisu życia. - roześmiał się na cały dom po moich słowach.
- Nie, nie dałaś. Raczej przewracałaś się po pięciu sekundach jak chciałaś coś zrobić, ale przynajmniej się uśmiałem. Chociaż trochę trudno było mi nałożyć w tym momencie na ciebie koszulkę. - Weszliśmy do kuchni, a tam znajdowały się już na stosie przygotowane naleśniki belgijskie razem z obok syropem klonowym i malinami. Wyglądało to przepysznie. Harry odsunął dla mnie krzesło, bym mogła usiąść, a sam usiadł po przeciwnej stronie.
- To jak? Teraz chcesz mnie utuczyć, a później ugotować ze mnie jakieś ciastka czy zupę, czy masz jakieś inne plany?
- Och nie myśl o mnie tak źle! Najpierw chciałem wykorzystać twoje walory, a dopiero później ugotować. Powinienem czuć się obrażony.
- Czyli mogę znów mieć niesamowity seks z cholernie przystojnym facetem przed śmiercią?
- Och... Czyli byłem niezły tak? Dobrze, że też doceniasz moje walory. - Pierwszy raz się zarumieniłam od czterech lat, odkąd wyjechaliśmy z Los Angeles. Nigdy nie sądziłam, że spotkam faceta, który cechuje się taką samą bezpośrednością, jaką ja sobie wyćwiczyłam przez te lata. Było coś w nim ciekawego, coś co mnie fascynowało, ale nie mogę odgadnąć co. Spuściłam wzrok na talerz i zaczęłam jeść. Co on w sobie takiego ma...?
- ughm... - odchrząknęłam - A tak na serio, co ja tu robię? Jak możesz się domyślić, nie pamiętam zbyt wiele z poprzedniej nocy.
- Twoja koleżanka od wczoraj, Franceska, potrzebowała pomocy, przynajmniej tak zapewniała jej kuzynka Eleanor, lecz taka nie była prawda. Po prostu świetnie się bawiła, ale El zadzwoniła po Louisa, jej chłopaka, który zadzwonił po resztę, tylko niestety Zayn nie mógł przyjść, był...zajęty. Jak dotarliśmy wszyscy byli pijani, ale dobrze się bawili, no może oprócz Elki, ale jak powiedzieliśmy jej żeby się uspokoiła to wszyscy się przyłączyliśmy do zabawy. Ty byłaś własnie z Franceską i Kateriną na patio. Kiedy wyszedłem zapalić, ty się na mnie rzuciłam z komplementami i krzyczałaś, że przeżyłaś ze mną najlepszy seks w życiu. To było zabawne, jeśli mam być szczery. No i po tym potoczyło się tak, że zapomniałaś, gdzie mieszkasz, więc zawiozłem cię do siebie. Dziewczyny też powinny się niedługo obudzić, są obok w apartamencie Franky, okazało się że mieszkami na jednym piętrze. Ty nie chciałaś z nimi być, bo stwierdziłaś, żę "musisz być ze swoim ukochanym loczkiem".
- Trochę namieszałam wczoraj co?
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy.
____________________________
lolxx15: Nie będę tego oficjalnie nazywać częścią pierwszą rozdziału 5, ale tak jest XD stwierdziłam, że przydałoby się coś dodać. Dzisiaj jak nie widzieliście pozmieniałam parę fragmentów w poprzednich rozdziałach i prologu, mam nadzieję, że przeczytacie, aby także zrozumieć gdzie zmierzam z tą historią :) Jak było wcześniej powiedziane, będę bardzo wolno dodawała rozdziały, ale mam nadzieję, że rozdział szósty uda mi się dodać szybciej, a ten wam się spodoba, kocham xoxo